Myśleliście że zapomniałam o
ulubieńcach oczywiście że nie, postanowiłam je tylko połączyć z dwóch
miesięcy. Mam wrażenie że będę jedną z tych nie licznych co nie nagrała
ulubieńców na wyjeździe.
Standardowo zacznę od przyjemnego czyli
kolorówki. Tutaj odkryłam parę naprawdę fajnych rzeczy, jednym z takich odkryć
okazała się maskara L'Oreal Paris
Unlimited mascara. Jak możecie kojarzyć ona weszła na rynek właśnie jakoś w
lipcu, swój egzemplarz dotrwałam z ezebra.pl z racji że nie była jeszcze stacjonarnie
dostępna. Ultimatum mascara różni się od reszty przede wszystkim swoim
designem, tym razem producent postawił na pękate opakowanie lecz nie to w niej
jest niezwykłego jako pierwsza drogeryjna maskara ma wyginaną szczoteczkę.
Tak dobrze kojarzycie taki trik w swoich tuszach zastosowała kiedyś marka Lancome. Spokojnie szczoteczka ma 'zabezpieczenie' które pozwala korzystać z niej w tradycyjny sposób. Gdy tylko wyszło o niej informacja została jej przyklejona łatka że jest wzorowanie na tuszu z Lancome.
Tak dobrze kojarzycie taki trik w swoich tuszach zastosowała kiedyś marka Lancome. Spokojnie szczoteczka ma 'zabezpieczenie' które pozwala korzystać z niej w tradycyjny sposób. Gdy tylko wyszło o niej informacja została jej przyklejona łatka że jest wzorowanie na tuszu z Lancome.
*Przypominam że L’Oreal należy do koncernu Estee Lauder Companies do którego należy między
innymi MAC, Clinique, GLAMGLOW, no i Lancome.
Maskara daje efekt wydłużonych i pogrubionych rzęs bez efektu sklejania. Chociaż już znalazłam jej mały minus, gdy się kończy niestety w połowie dnia zauważyłam minimalny osyp, nic rzucającego się w oczy ale wiecie jakie lekkie zboczenie mam pod tym względem.
Maskara daje efekt wydłużonych i pogrubionych rzęs bez efektu sklejania. Chociaż już znalazłam jej mały minus, gdy się kończy niestety w połowie dnia zauważyłam minimalny osyp, nic rzucającego się w oczy ale wiecie jakie lekkie zboczenie mam pod tym względem.
Ostatni Hit sezonu - Bourjois Healthy Mix BB cream.
Gdy tylko marka wysłała PR
box zostały okrzyknięte lepsze niż podkłady Healthy Mix.
Oczywiście po tym jak
YouTube'rki się Nim zachwyciły zniknął z półek tak szybko jak się pojawił lecz
nie ma to jak zaprzyjaźniona drogeria.
Zacznijmy od tego że to mój drugi
podkład rozświetlający, pierwszy był z Dr. Irena Eris(kiedyś kiedyś Wam o nim wspominałam na insta). Przy mojej suchej cerze podkład czy też krem bb z witaminami
jak najbardziej jest wskazany, każde nawilżenie nawet takie prowizoryczne w podkładzie czy bazie sprawia że makijaż wygląda lepie, skóra jest promienna, otrzymujemy taki zdrowy wygląd skóry.
Do gustu również przypadł mi sam zapach Healthy
Mix BB cream, oczywiście nie jest to żaden jakiś duszący wręcz prawie
niewyczuwalny zapach.
Jedynka- różowa porcelanowa
Dwójka - żółta ciemniejsza
Trójka - żółta bardzo ciemna
Mam wrażenie że powinnam mieć zakaz oglądania zagranicznych kanałów YT,
uwielbiam być za bieżąco z tym co nowego marki wypuszczają. Zawsze kończy się
to tym że marzy mi się aby to mieć i tylko czekam aż wejdzie na Polski lub na cultbeauty
. Tak samo było w przypadku słodziaka od Benefit Hello Happy soft blur
foundation, może nie sam produkt mnie oczarował lecz opakowanie.
Podkład ma lekkie krycie z możliwością do
dobudowania do średniego, o wykończeniu matowym. Jeśli chodzi o trwałość to
całkiem spoko się utrzymuje, schodzi mi trochę z nosa ale tak się dzieje u mnie
w przypadku prawie każdego podkładu.
Na ogół wolę podkłady bardziej kryjące,
cięższe ale taki lekki zamiennik jest idealny, nakładanie jego to sama
przyjemność.
W połączeniu z pudrem Becca Hydra-Mist Set and Refresh Powder mamy duet idealny.
W połączeniu z pudrem Becca Hydra-Mist Set and Refresh Powder mamy duet idealny.
Przez ten rok wyrobiłam
sobie dosyć dziwny nawyk - zawsze gdy marzy mi się jakiś kosmetyk przeglądam
zagraniczny YouTube w poszukiwaniu recenzji. Nie ukrywam że najbardziej bazuje
na niesamowitej Fleur De Force oraz Tati. We dwie są dla mnie
guru YouTube!
Zachwycił Was kiedyś puder sypki? Mi się chyba to nigdy nie zdarzyło aż do teraz. Przyznaje miałam chyba z 5 pudrów sypki lecz żaden nie robił takiego efektu łał jak BECCA Hydra-Mist Set and Refresh Powder, w ogóle ‘mokry puder’ to już w ogóle hit sezonu.
Zachwycił Was kiedyś puder sypki? Mi się chyba to nigdy nie zdarzyło aż do teraz. Przyznaje miałam chyba z 5 pudrów sypki lecz żaden nie robił takiego efektu łał jak BECCA Hydra-Mist Set and Refresh Powder, w ogóle ‘mokry puder’ to już w ogóle hit sezonu.
Puder oprócz efektu
chłodzenia lub mokrej gąbki funduje Nam utrwalenie podkładu oraz mat. Pod oczy
na pewno znajdzie się lepszy puder lecz i tak daje radę, w moim przypadku
przynajmniej korektor nie zbiera się w zmarszczkach. Przy bakingu może się
zdążyć że minimalnie rozjaśni podkład lecz nie jest to takie jak przy tych
białych pudrach.
Chociaż zauważyłam jeden minus przy ponad 35 stopniach już nie trzyma matu i momentalnie się wyświecam jak bombka.
Chociaż zauważyłam jeden minus przy ponad 35 stopniach już nie trzyma matu i momentalnie się wyświecam jak bombka.
Becca Hydra-Mist Set and
Refresh Powder zapragnęłam właśnie po
filmie Tati
Zachciało mi się jednej
palety do oczu i twarzy - mówisz i masz czyli Urban Decay BACKTALK. Ta
paleta jest to idealne rozwiązanie dla osób które chcą ograniczyć zabieraną
ilość kosmetyków.
W moim przypadku to chyba
kolejna zachcianka bo i tak zabrałam ze sobą jeszcze paletę do makijażu twarzy
i dwie do oczu. Ale wiecie to ja.
Jedyny minut tej palety
to taki że brakuje jakiegoś brązu który można by używać jako bronzera, ten
który jest w palecie jest zdecydowanie dla mnie za ciemny.
Uwielbiam ją za
pigmentację, to jak cienie się blendują i dają się łączyć.
Chociaż z róży mniej
korzystam tak z rozświetlaczy przy każdym makijażu, fantastycznie się mienią
tworząc efekt kameleona.
No i to odłączane
lusterko cudowny pomysł.
Będąc w Łodzi poznałam jakby na nowo markę Delia Cosmetics, sorry jedyne z czym mi się kojarzyła to tylko z henną do brwi i płukankami do włosów a okazało się że mają całkiem spoko również produkty kolorowe. Chociaż sceptycznie podchodziłam to pomadka Delia MATT LIQUID LIPSTIC podbiła moje serce.
Pomadka oprócz lekko ciemnego koloru jest przede wszystkim trwała i nawet nie odbija się na kubku. Nie spodziewałam się że ta pomadka mogła się okazać tak trwała. Niestety jest jeden mały minus - kolorystyka. Może dodadzą więcej ale według mnie 6 odcieni to bardzo mało tym bardziej że cały czas trwa bum na płynne pomadki.
Teraz trzeba zaopatrzyć się również w 'moje kolory' pomadki.
Teraz trzeba zaopatrzyć się również w 'moje kolory' pomadki.
Uwielbiam płatki pod oczy! Wiadomo płatki mają więcej skoncentrowanych składników niż kremy. Najbardziej przekonałam się do tych z Puraderm i z L'biotica. Chociaż okryłam nowe cudo które totalnie zawładnęło moim sercem - Patchology Flasgpatch Restoring night gels. Przyznaje się w ogóle markę poznałam dzięki Maxineczce w jednym ze swoich filmów mówiła o nich (nie kojarzę dokładnie w którym). Płatki mają w sobie bardzo dużo składników aktywnych, czuć że są mokre a od razu uprzedzam nie są na płacie.
W składzie znajdzie kwas hialuronowy i retinol który działa przeciwzmarszczkowo, Ekstrakt z arniki która wygładza. Ekstrakt z wyciągu z kory która niweluje oznaki zmęczenia oraz zapobiega powstawaniu cienie pod oczami.
Oprócz jednego płynu micelarnego marka Nivea w ogóle się u mnie nie sprawdza a wiecie człowiek postawiony przy murze nie wybrzydza i tak się zaczęła moje przygoda z tym produktem. Przez wyjazdem potrzebowałam płynu dwufazowego aby zmyć tusz z Maybelline. Ziaja u mnie odpada od razu i tak trafiłam na półkę Nivea.
Z Bandi lubi się coraz bardziej, nie wiem czy pamiętacie ale na początku swojej blogowej przygody miałam okazje bliżej poznać między innym Bandi HYDRO Care intensywnie nawilżający krem który oczarował mnie totalnie. Również Bandi Pure Care Morski żel oczyszczający do twarzy mnie nie zawiódł. Żel rewelacyjnie oczyszczał twarz przede wszystkim z soli morskiej, kremu z filtrem ale łagodził skutki działania słońca.
W składzie znajdziemy przede wszystkim kwas hialuronowy oraz oczar wirginijski który działa przeciwbakteryjnie i kojąco.
I kto by pomyślał że przekonam się do aloesu, na wyjazd zabrałam ze sobą Holika Holika żel 99% aloe i to był bardzo dobry pomysł. Rewelacyjnie łagodzi podrażnienie czy oparzenia posłoneczne, daje uczucie lekkiego chłodzenia i nawilżenia. Na pewno nie będzie to produkt który włącze do swojej codziennej pielęgnacji ale na pewno będę po niego sięgać gdy znów zbyt się opale czy wystąpi jakieś podrażnienie.
Produkt genialny ale sam aloes nadal nie przekonał mnie do siebie na tyle aby się nim zachwycić i używać go jako główny składnik w pielęgnacji.
SPN NAILS PROFESSIONAL to moje Łódzkie odkrycie(!) Moja wersja to From Sylwia Luxury Home SPA Elixir hand & Body lotion o przyjemnym zapachu mgiełki Victoria Secret. Jak na razie po za kremem z The Body Shop to jest jedyny krem do rąk który używam(!)
Oprócz pięknego zapachu, nawilża a co jest najważniejsze szybko się wchłania. Mają różne wersję zapachowe oraz pojemności lecz tą co mam 50ml jest idealna do torebki czy do pracy przy komputerze.
Nie spodziewałam się że jeszcze kiedykolwiek będę się zachwycać innym zapachem niż YSL Opium Black Flora Shock(!) ale nastał ten moment gdy mogę Wam powiedzieć o innym. Toni Gard My Honey urzekł mnie swoją świeżością, nie taką typowo cytrusową jak Dolce & Gabbana Light Blue lecz lekko kwiatową z nutką cytrusów. Do mnie trafił akurat zapach w wygodnym mini opakowaniu idealnym do torebki czy kosmetyczki.
Mam żel Holika Holika też go zabrałam na wyjazd i okazał się bardzo skuteczny jak nas przypiekło słońce
OdpowiedzUsuńJednak aloes na wakacje to bardzo dobry pomysł :)
Usuń